Z racji tego, że w Kazimierzu Dolnym trwa aktualnie festiwal kultury żydowskiej, opowiem Wam dzisiaj tzw. chasydzką legendę.
Młody Żyd z Kazimierza, który miał wiele kłopotów i życiowych niepowodzeń, postanowił szukać pomocy u mądrego cadyka z Lublina. Pobożni, pokorni i sprawiedliwi cadykowie byli otaczani czcią ze względu na przypisywaną im zdolność czynienia cudów i uzdrawiania. Młody Żyd miał więc nadzieję, że po spotkaniu z Jasnowidzącym znowu uśmiechnie się do niego szczęście. Kiedy stanął przed obliczem mędrca, ten popatrzył na niego z powagą i kazał mu jak najszybciej wracać do rodzinnego domu. Nieszczęśnikowi serce mocniej zabiło z trwogi, bo chociaż rabin nic nie powiedział, to musiał ujrzeć w swoich wizjach coś bardzo złego. Był bliski prawdy, ponieważ cadyk zobaczył jego rychłą śmierć! Wracając do Kazimierza, młody Żyd zatrzymał się w gospodzie przy lubelskim trakcie. Przygnębiony usiadł w kącie i rozpamiętywał spotkanie, które nie wróżyło mu nic dobrego. Z każdą chwilą młodzieniec czuł się coraz gorzej. Tymczasem w gospodzie jedli kolację chasydzi, którzy głośno rozmawiali, śmiali się, śpiewali i tańczyli. Gdy zauważyli smutnego człowieka, podeszli do niego i zapytali o powód strapienia. Nasz bohater opowiedział im swoją historię, a oni obiecali, że przez cały wieczór będą modlić się za jego zdrowie i pomyślność. Za każdym razem wznosząc kielichy wołali: “Lachaim”, czyli “Na życie!”. Młody Żyd słuchał jak urzeczony ich melodyjnych modlitw, patrzył na radosne tańce i niemal zupełnie zapomniał o swoich problemach. Kolejne toasty wznoszone za jego zdrowie sprawiły, że poczuł w sobie energię, jakiej od dawna nie miał! Kiedy nadeszła noc, po raz pierwszy od wielu tygodni spokojnie zasnął. Nazajutrz wstał w doskonałym nastroju i zaczął szykować się do drogi powrotnej do domu. Przed karczmą spotkał znajomych chasydów. Ci widząc, że smętny wczoraj młodzieniec dziś jest w znakomitej formie, zaproponowali aby jechał z nimi do Lublina i znowu odwiedził Jasnowidzącego. Żyd czuł się dobrze w ich towarzystwie i natychmiast się zgodził. Kiedy mędrzec ujrzał go uzdrowionego i dowiedział się o wydarzeniach w gospodzie, uznał, że dziesięciu chasydów może osiągnąć znacznie więcej niż najbardziej uduchowiony cadyk. Optymizm chasydów i ich szczere życzenia w intencji nieszczęśnika sprawiły, że jego życie zostało mu powtórnie podarowane!
Jako, że każda legenda zawiera w sobie ziarenko prawdy, to teraz kilka słów o faktach.
Na przełomie XVII i XVIII wieku w Polsce rozwijał się prężnie chasydyzm. Jego wyznawcy głosili, że Bogu trzeba służyć z wielką radością, a modlitwa powinna być entuzjastyczna i spontaniczna. W latach 1745-1815 mieszkał w Lublinie cadyk Jakov Icchak Horowic, zwany Widzącym lub Jasnowidzącym, który stawiał kabałę i czynił rozliczne cuda. To właśnie on zorganizował własną grupę chasydzką, do której należeli Żydzi z Lublina i okolic. W tym czasie Kazimierz Dolny był już w znacznej części żydowski. W 1806 roku mieszkało tutaj 1509 Żydów i 1108 katolików. Wielu kazimierskich Żydów odwiedzało mędrca z Lublina, który był dla nich autorytetem duchowym i moralnym. Bohater chasydzkiej legendy był prawdopodobnie jednym z nich, a gospoda, w której odnalazł sens życia usytuowana była przy trakcie z Lublina do Kazimierza Dolnego.
Agnieszka Stelmach