Skip to content Skip to left sidebar Skip to footer

Ludzie związani z Kazimierzem Dolnym

Karol Siciński

Karol Siciński (1884-1965) studiował na Wydziale Architektury w Wyższej Szkole Przemysłowej w Krakowie oraz w Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem Leona Wyczółkowskiego i Stanisława Dębickiego. Jedną z jego pierwszych samodzielnych prac był projekt schroniska na Hali Gąsienicowej w Tatrach z 1919 roku. W tym czasie pojawiła się jego fascynacja sztuką góralską, która była dla niego jedną z ważniejszych inspiracji w późniejszej twórczości.

W Kazimierzu Dolnym pierwszy raz pojawił się w czerwcu 1916 roku. Tuż po II wojnie światowej został delegatem Ministerstwa Kultury i Sztuki ds. Odbudowy Kazimierza. Dwa lata później w miasteczku powstała jego pracownia. W latach 1947-1958 kierował Państwową Pracownią Konserwatorską. Był człowiekiem instytucją. Przez jedenaście lat osobiście nadzorował i rozliczał prace budowlane, opracowywał kosztorysy, inicjował oraz wykonywał projekty urbanistyczne i architektoniczne. Zaprojektował i zrealizował odbudowę lub budowę ok. 60 obiektów m.in. kilku willi z lat 50-tych: Witkowskich, Oroniów, Pawlików, Mysłowskich, willi Kuncewiczów, Domu Drogomistrzów tzw. Koszarek na Czerniawach, Domu Pracy Twórczej SARP, domu Berensa, willi prof. Krwawicza, przystanku autobusowego oraz własnego domu przy uliczce Krzywe Koło.

W 1954 roku z inicjatywy pana Karola rozbudowano szkołę ogólnokształcącą wzniesioną w latach 1930-1933. Drewniane budowle rekonstruował na podstawie zdjęć i ikonografii. Autorem, który w największym stopniu przyczynił się do ukształtowania wizji Sicińskiego był Zygmunt Vogel i jego akwarele ukazujące malownicze ruiny zamku, tajemnicze mostki i zaniedbany rynek. Główny architekt Kazimierza posiłkował się też pracami Michała Elwiro Andriolliego. W przypadku wielu budynków wplatał w tutejsze mury z lokalnego wapienia elementy drewniane. Wedle jego koncepcji Kazimierz Dolny miał być wypoczynkowo-artystyczną miejscowością, siedzibą przemysłu hotelarskiego na poziomie zachodnich państw europejskich. Jako rzetelny urbanista rozplanował poszczególne dzielnice z podziałem na pełnione przez nie funkcje – przemysłową, zabytkową, willową i artystyczną – usytuowaną na obrzeżach miasteczka. Karol Siciński przeprowadził też regulację kapryśnej rzeki Grodarz. Uważał, że w miasteczku należy zorganizować szkolnictwo artystyczne wyższego stopnia.

Jego drugą wielką pasją było malarstwo. Malował dużo, ale nigdy w plenerze. Z zamiłowaniem projektował wnętrza i meble. W latach 1927-1931 brał udział w dorocznych salonach Zachęty. W 1932 roku uczestniczył w pierwszej wystawie prac artystów plastyków przebywających na wakacjach w Kazimierzu nad Wisłą. Jego prace znajdują się m.in. w zbiorach Muzeum Nadwiślańskiego.

Zasługi Karola Sicińskiego dla odbudowy Kazimierza Dolnego są wybitne! W trakcie swoich prac dokumentował zabytki dzięki czemu pozostawił wiele cennych zdjęć, ale przede wszystkim zostawił pięknie odbudowany Kazimierz. Jego nieocenioną zasługą było odkrywanie historycznego i malowniczego piękna ukrytego wśród sieci wzgórz i wąwozów oraz pokazywanie go innym bywalcom miasteczka w architektonicznych realizacjach. Patrząc na dzisiejszy Kazimierz Dolny powinniśmy pamiętać, że w dużym stopniu jego obecny kształt jest dziełem Karola Sicińskiego.

Agnieszka Stelmach

(zdjęcie pochodzi ze strony https://www.mnkd.pl/sicinski-karol)

Waldemar Siemiński

Urodził się w 22 listopada 1942 roku w Kazimierzu Dolnym, a dokładnie na Małym Rynku “z tyłu” Kamienic Przybyłowskich . Jego rodzinny dom był jedynym budynkiem zamieszkanym przez chrześcijan w tamtej części Kazimierza i stanowił swoistą linię graniczną między Kazimierzem chrześcijańskim a żydowskim. Dziadkowie pisarza wynajmowali pomieszczenia w swojej piwnicy biednym rodzinom żydowskim. Ciotka Waldemara zaprzyjaźniła się z dziewczynką, która tam mieszkała. Jako jedyna Polka w Kazimierzu nauczyła się języka jidysz. W latach 80-tych leciwa krewna zaczęła opowiadać Waldemarowi o swoim życiu, a on po pewnym czasie napisał na tej podstawie książkę pt.  „Kobieta z prowincji”. Wcześniej, w 1971 roku, powstała jego powieść „Niech Cię odleci mara”. Na motywach obu tych książek Andrzej Barański zrealizował filmy pod tym samym tytułem. Obrazy nagrodzono m.in. na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych  w Gdańsku i na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.  

Waldemar Siemiński,  absolwent socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, od wielu lat mieszka w stolicy, ale wciąż powraca do Kazimierza – dosłownie i za pośrednictwem swojego pisarstwa. Od wielu lat zbiera z gazet różne wycinki dotyczące rodzinnego miasteczka. Gdziekolwiek znajdzie tekst o Kazimierzu Dolnym czyta go i wycina. Powstał z tego cykl bardzo ciekawych opowieści pt. „Życie codzienne w Kazimierzu Dolnym – ostatnie półwiecze w gazetach z różnego czasu”. Chcąc sprawdzić wszystkie  informacje znane tylko z opowieści, pisarz przejrzał całą dostępną prasę krakowską z tamtego okresu.

W 2007 roku w Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów odbyło się spotkania autorskie i prezentacja dorobku Waldemara Siemińskiego pod hasłem „Nasz pisarz w naszym domu”. Waldemar Siemiński zamieszcza także swoje teksty w Brulionach Kazimierskich, stanowiących cenne źródło wiedzy o miasteczku.

W czerwcu 2009 roku w wydawnictwie „Difin” wydana została naukowa praca W. Siemińskiego i T. Topczewskiej pt. „Rewitalizacja miast w Polsce przy wsparciu funduszami UE w latach 2004-2008″. Książka dotyczy kompleksowej odnowy podupadłych części miast. W działaniach wzięło udział 113 miast, w tym Kazimierz Dolny.

Obecnie Waldemar Siemiński pracuje w Instytucie Gospodarki Przestrzennej i Mieszkaniowej w Warszawie oraz na Politechnice Warszawskiej.

Agnieszka Stelmach

(W artykule wykorzystano zdjęcie ze strony www.wkazimierzudolnym.pl)

Tadeusz Michalak

Tadeusz Michalak urodził się w 1942 roku w Kazimierzu Dolnym. W 1967 roku ukończył studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, a później podyplomowe studia z zakresu konserwacji zabytków. Architekt i artysta wszechstronny, rzec by można “człowiek renesansu”, ma wiele życiowych pasji. Jedną z nich jest historia sztuki budowlanej i architektonicznej. Jest autorem ponad stu trzydziestu realizacji architektonicznych – zarówno wnętrz, jak i projektów urbanistycznych. W prywatnym szkicowniku robi malarskie notatki z podróży i ze spacerów po ukochanym Kazimierzu. Na swoim koncie ma liczne wystawy rysunku i malarstwa. Jeśli coś go interesuje, poświęca się temu bez reszty! Dokonał np. wnikliwych studiów nad wyglądem zewnętrznym kazimierskiej Fary w poszczególnych wiekach. Aktualna kolorystyka świątyni to zasługa Tadeusza Michalaka, który ma także spore zasługi jako konserwator. Na Lubelszczyźnie wybudował pięć niedużych kościołów. W gronie architektów kazimierskich uchodzi za specjalistę od budynków użyteczności publicznej, co stanowi duże wyzwanie w architekturze. Często podejmuje się dzieł najtrudniejszych, czyli rekonstrukcji budynków historycznych, jak w przypadku zabytkowego kazimierskiego spichlerza przekształconego w elegancki hotel Król Kazimierz. Tadeusz Michalak jest także twórcą i redaktorem naczelnym „Brulionu Kazimierskiego” – pisma o charakterze społeczno-artystycznym, które jest cennym źródłem wiedzy o miasteczku. Treści zawarte w „Brulionie” uświadamiają czytelnikowi, że Kazimierz Dolny nad Wisłą jest wielowymiarowym zagadnieniem kulturowym. Bo przecież tutaj wciąż dzieje się wiele przeróżnych, nieraz zadziwiających rzeczy. Sam artysta uważa “Brulion Kazimierski” za swoje największe osiągnięcie.

W 2001 roku powstał film dokumentalny pt. „Album kazimierski” – opowieść o Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, widziana oczami jego rodowitych mieszkańców: architekta Tadeusza Michalaka i reżysera Tadeusza Pałki, zwanych przez przyjaciół „kumplami spod baszty”. Autorzy filmu, bazując na własnych wspomnieniach i spostrzeżeniach, stworzyli barwną historię zabytkowego miasteczka. Pięknie skadrowany film, wzbogacony interesującymi dialogami i rozważaniami, stanowi poetycki dokument o upływie czasu, przemijaniu historii, tradycji oraz ludzkich losach związanych z tym pięknym miejscem na ziemi.  

W 2009 r. Kazimierski Klub Rotary uhonorował Tadeusza Michalaka nagrodą dla obywatela Kazimierza Dolnego za całokształt działalności na rzecz społeczności kazimierskiej.

Agnieszka Stelmach

 

 

Fot. Źródło: archiwum Muzeum Nadwiślańskiego

 

Maria Kuncewiczowa

„Mało bym wiedziała o życiu, gdyby nie Kazimierz” — powiedziała kiedyś w wywiadzie Maria Kuncewiczowa.

Maria Kuncewiczowa (1897-1989) zasłynęła jako autorka prozy psychologiczno-obyczajowej. Sławę przyniosła jej powieść „Cudzoziemka” (1936),  uważana za jedną z najwybitniejszych powieści psychologicznych dwudziestolecia międzywojennego. Inne jej książki to m.in. zbiór opowiadań „Dwa księżyce” (1933), „Dyliżans warszawski” (1935), „Serce kraju” (1939), „Tristan 1946” (1967), „Fantomy” (1972). Stworzyła także pierwszą polską powieść radiową „Dni powszednie państwa Kowalskich” (1938).

Maria Kuncewiczowa urodziła się 30 października 1895 r. w Samarze, w Rosji, jako Maria Szczepańska. Wychowywała się w Polsce. Studiowała filologię francuską w Nancy, filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Warszawskim, śpiew w konserwatoriach warszawskim i paryskim. Wiele lat upłynęło zanim pisarka na dobre związała się z urokliwym Kazimierzem Dolnym, gdzie jej mąż Jerzy wybudował piękny dom. W 1927 r. pisarka po raz pierwszy przyjechała do nadwiślańskiego miasteczka. Bezpośredni kontakt z Kazimierzem przyniósł jej wiele zaskakujących wrażeń. Niemile zaskoczył ją fetor ścieków oraz dziwna topografia. Do domów wchodziło się brodząc przez strumienie, a po publicznej drodzy spacerowały kozy. Złe wrażenie zatarł jednak spacer po wąwozach i piękny pejzaż nadrzeczny. Po latach tak o tym pisała: “Owszem, uderzyła mnie malowniczość typów ludzkich. Chłopi, Żydzi jeszcze w tych strojach, jakie nosili przed wojną. Zwierząt w bród, cielęta i świnie na Rynku, na stokach wzgórz kozy, dużo koni, pełno gęsi, kur, w powietrzu jaskółki, nad rzeką rybitwy… fascynujący pejzaż niesłychanie gęsto zaludniony. Kamienice niektóre jak gdyby żywcem gdzieś z Włoch, obok nich na wpół rozwalone budki á la Chagall, chłopskie chaty, domki rybaków…”.

Jej uwagę zwrócili też przechadzający się po rynku malarze, o których później pisała w “Fantomach”. Podczas drugiej wizyty w Kazimierzu przyjaciółka Marii zaprowadziła ją wąwozem Małachowskiego do Reginy Białowieskiej, właścicielki sadu i ukrytej w nim chatki. Wkrótce kawałek tej ziemi stał się własnością Marii i jej męża. I tak zaczął się długoletni związek Kuncewiczów z Kazimierzem nad Wisłą. Od tej pory spędzali tutaj wakacje. Wkrótce Maria zaczęła przynależeć do kazimierskiej cyganerii. W tym czasie miała już za sobą debiut literacki i była osobą znaną w środowiskach artystycznych. Codzienne życie w Kazimierzu wydawało się pisarce teatrem, a świat dekoracją. Bohaterów tej „malarskiej ballady” sportretowała w “Dwóch księżycach”. Dzisiaj ta niezwykła książka stanowi swego rodzaju pamiętnik i służy jako źródło wiedzy o tamtym okresie. W 1938 r. nieopodal letniej chatki Kuncewiczów stanęła drewniana willa, która stała się „gniazdem rodu” i „kotwicą”. Nazywano ją „Willą pod Wiewiórką”. W tym samym roku Szymon Wisznia, radny miejski i zarazem sąsiad pani Marii, zgłosił wniosek, by nadać pisarce honorowe obywatelstwo miasta. 

We wrześniu 1939 roku w domu Kuncewiczów schronili się uciekinierzy z Warszawy, m.in. Julian Tuwim, Antoni Słonimski i Kazimierz Wierzyński. Wraz z nimi małżeństwo pisarzy opuściło Polskę, aby powrócić tutaj dopiero po 20 latach. W Kazimierzu pojawili się w 1958 roku. Początkowo spędzali tu tylko lato, na zimę wyjeżdżali do Ameryki, gdzie Maria pracowała jako wykładowca uniwersytecki w Chicago. Jednak podróżowanie zmęczyło ją i coraz częściej tęskniła do swojej kazimierskiej przystani. Podczas emigracji pisarka zwiedziła niemal cały świat, ale to Kazimierz był jej prawdziwym domem. Drewniana willa na wzgórzu to najważniejszy punkt, z którego patrzyła na świat. „Jesienią 1939 roku, umocniona zapleczem z własnych belek, czułam się wreszcie wrośnięta w grunt własnego kraju. Miałam trzy psy, jabłonie, kilka dębów, dużo lip i swój własny widok na Wisłę” – pisała Kuncewiczowa w „Fantomach”. Z kazimierskiej atmosfery powstało całe jej pisarstwo. Maria uważała, że bez tego domu i miasta byłaby kimś zupełnie innym jako człowiek i jako pisarka. 

Z pewnością Kazimierz Dolny otrzymał od autorki „Dwóch księżyców” coś bardzo cennego. Każdy, kto czytał te opowiadania patrzy na Kazimierz poprzez ich pryzmat.  Spojrzenie Marii Kuncewiczowej utrwalił film “Dwa księżyce”, w którym ożyły stworzone przez nią postaci i historie. W latach 70. i 80. XX w. do Kuncewiczówki, chlubnej wizytówki miasteczka, przybywali różni świetni goście. Gospodyni zawsze serdecznie ich witała. Po śmierci pisarki, która nieraz z czułością opisywała swój dom, niemal wszystko pozostało w nim tak jak dawniej. Na swoim miejscu stoi piec huculski, ręcznie haftowana makata z Turkiestanu, meksykański świecznik, stary stół i angielski fajans. Do dzisiaj w Willi pod Wiewórką panuje niesamowity klimat. Chodząc po tych samych pokojach, po których niegdyś chodziła Maria Kuncewiczowa niemal wyczuwa się obecność gospodyni i bohaterów jej kazimierskich opowiadań.

Agnieszka Stelmach 

 

(W artykule wykorzystano zdjęcia ze strony dzieje.pl)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Franciszek Starowieyski

Franciszek Andrzej Bobola Biberstein-Starowieyski urodził się 8 lipca 1930 r. w Bratkówce na Podkarpaciu. Pochodził z rodziny szlacheckiej herbu Biberstein. Studiował na ASP w Krakowie i Warszawie. Był wybitnym malarzem, rysownikiem, grafikiem, plakacistą i scenografem. Obdarzony barokową wyobraźnią często szokował surrealistycznymi wizjami. Rysował dynamicznie i z rozmachem, a jednocześnie z anatomiczną precyzją. Jego twórczość, przesycona groteską i humorem, wyraźnie nawiązywała do XVII-wiecznych mistrzów. Od 1970 r. artysta antydatował swoje prace o 300 lat wstecz. Twierdził, że wcielił się w niego duch przodka żyjącego w XVII wieku. Swoje dzieła podpisywał komentarzami stylizowanymi na barokową kaligrafię. Ekscentryczny artysta, podobnie jak Salwador Dali,  lubił zaskakiwać widza swoją sztuką i zachowaniem. Uczestniczył w ponad 200 wystawach w kraju i za granicą. W 1985 roku, jako pierwszy Polak, miał indywidualną wystawę w Museum of Modern Art w Nowym Jorku.

Z Kazimierzem Dolnym był związany od 1953 roku. Zauroczony zabytkowym miasteczkiem przyjeżdżał tutaj regularnie. Wystawiał swoje dzieła w Muzeum Nadwiślańskim i był honorowym członkiem Kazimierskiej Konfraterni Sztuki. Jego pierwsza wystawa prezentowała własne zbiory malarstwa, bo jedną z jego pasji było kolekcjonowanie dzieł sztuki. Swoje obrazy prezentował w Galerii Letniej, a plakaty w Dzwonnicy. Na ścianach kawiarni U Radka widnieją własnoręcznie namalowane przez Franciszka Starowieyskiego freski. Przez ostatnie 30 lat swego życia, co roku pod koniec sierpnia organizował na kazimierskim Rynku i w Galerii Brama wystawy swojej twórczości. Dawało to okazję do osobistych spotkań z mistrzem, który uchodził za ważną osobowość artystycznego życia miasteczka. Kazimierz Dolny był dla Franciszka Starowieyskiego kawałkiem jego własnej ojczyzny. Wśród wielu zajęć i zainteresowań zawsze znajdował czas, żeby tutaj przyjechać. Zmarł 23 lutego 2009 r. w Warszawie, w wieku 79 lat.

Agnieszka Stelmach

 

Jacek Bromski

Jacek Bromski – reżyser, scenarzysta i producent filmowy,  jest jednym z najbardziej aktywnych działaczy polskiej kultury. Urodził się w 1946 roku we Wrocławiu. W latach 1965-1970 studiował malarstwo na ASP w Warszawie, a później polonistykę na UW i reżyserię w PWSFTiT w Łodzi. Jest współzałożycielem Studia Filmowego „Zebra”. Od 1996 roku pełni funkcję prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Jest znany w Polsce i Europie jako znawca branży audiowizualnej, prawa autorskiego i filmowego.  Utrzymuje kontakty z najważniejszymi organizacjami filmowców w Europie. Swoją przygodę z filmem rozpoczął w 1980 roku, reżyserując film muzyczny „Alicja”. „Ceremonia Pogrzebowa” z 1984 r. otrzymała nagrodę za debiut na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Kolejne filmy m.in. „Zabij mnie glino”,  „Sztuka kochania”, „U Pana Boga za piecem” (7 nagród na FPFF w Gdyni),  “To ja złodziej” (Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Mar del Plata) odniosły duży sukces komercyjny. Jednym z największych przebojów kinowych 2002 roku była wyreżyserowana przez Bromskiego satyra polityczna „Kariera Nikosia Dyzmy”. W 2007 roku powstała komedia „U Pana Boga w ogródku” (Nagroda Specjalna Jury na FPFF w Gdyni) i na zakończenie komediowego cyklu „U Pana Boga za miedzą” (nagroda na festiwalu Golden Rooster w Chinach). W 2010 roku Jacek Bromski zekranizował sensacyjną powieść Zygmunta Miłoszewskiego „Uwikłanie”.

W 2012 roku rozpoczął realizację filmu „Wyprawa na księżyc”, którego akcja toczy się w 1969 roku. Realiów minionej epoki reżyser poszukiwał w Kazimierzu Dolnym, gdzie ma swój dom. Tutaj kręcono wiele zdjęć, mimo że żadne z miejsc nie występuje pod własną nazwą. Niektóre sceny były realizowane w starym domu na ulicy Puławskiej, w siedzibie rodu Piądłowskich. Zajazd Piastowski na ulicy Słonecznej “gra rolę” pensjonatu w Świnoujściu, a jadalnię tegoż obiektu – sala ośrodka wypoczynkowego Ministerstwa Sprawiedliwości na Albrechtówce. Zdjęcia realizowano także w okolicach Kazimierza Dolnego: w Rogowie, Bartłomiejowicach, gdzie na chwilę wznowił działalność dawny punkt skupu mleka, oraz w Końskowoli. W wyszukiwaniu odpowiednich plenerów pomagał filmowcom regionalista dr Andrzej Pawłowski.

Bohaterem filmu jest młody chłopak Adam, który przemierza kraj w drodze do jednostki wojskowej w Świnoujściu, gdzie dostał powołanie do Marynarki Wojennej. Towarzyszy mu starszy brat Antoni. Ich wspólna podróż i perypetie ukazane są na tle znamiennych wydarzeń historycznych końca lat 60-tych w tragikomicznych realiach PRL-u. W scenach kręconych na Albrechtówce uczestniczyli rodowici kazimierzacy m.in. Halina Doraczyńska, która statystowała też w „Awansie” Janusza Zaorskiego i teledysku „Prawy do lewego” w reżyserii Bolesława Pawicy. Film, zdobywca nagrody za najlepszy scenariusz na festiwalu w Gdyni, stanowił doskonałą promocję Kazimierza Dolnego i Lubelszczyzny.

W sierpniu 2013 roku, podczas uroczystego otwarcia Domu Pracy Twórczej Stowarzyszenia Filmowców Polskich w Kazimierzu Dolnym, Jacek Bromski mówił tak:

“Kazimierz to jest filmowe miejsce. Wielu twórców ma tutaj swoje domy. Jest Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi. To już kilka lat temu skłoniło mnie do poszukania w tym miejscu domu pracy twórczej dla ludzi z naszego środowiska. Szukaliśmy interesującej lokalizacji. Burmistrz Kazimierza zasugerował mi, że mają taką Starą Łaźnię, której nie mogą sprzedać. Zobaczyłem ten budynek. Jest to urocza, eklektyczna budowla udająca zabytek. Bardzo mi się spodobała. W dodatku nie była zbyt droga, więc zdecydowaliśmy się ją kupić i wyremontować”. Reżyser uważa, że Stara Łaźnia jest wspaniałym miejscem wypoczynku oraz przestrzenią artystycznych inicjatyw oddziałujących na całą Polskę.

 

Marzeniem Jacka Bromskiego jest stworzenie Centrum Sztuki Audiowizualnej w Kazimierzu Dolnym. Zadaniem tej instytucji kulturalnej byłoby kształcenie młodych filmowców na poziomie szkoły średniej i wyższej, a jednocześnie poszerzanie oferty turystycznej miasteczka jako polskiego Cannes. Sala widowiskowa na 500 – 600 osób miałaby pełnić funkcję kina, sali teatralnej lub konferencyjnej dla ludzi filmu z całej Europy. Reżyser uważa, że Kazimierz Dolny posiada wielki potencjał, pozytywnie oddziałuje na przyjezdnych i z łatwością może stać się stolicą filmu polskiego. Miejmy nadzieję, że kiedyś tak się stanie 🙂  

 

 

Edmund John

Edmund John (1894-1989) polski architekt, grafik, plakacista, malarz i wykładowca na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej był stałym bywalcem Kazimierza Dolnego od czasów pierwszego przedwojennego pleneru Tadeusza Pruszkowskiego. Zauroczony zaułkami nadwiślańskiego miasteczka przez resztę życia nieustannie do niego powracał. Najpierw sam, a potem z rodziną. Latem spędzał w Kazimierzu 4 miesiące. Często sprzedawał swoje akwarele w aptece u Lichtsona. Za jeden obrazek dostawał 10 zł, co starczało na obiad dla niego i zaproszonych gości. Edmund John zaprojektował nad wejściem do apteki napis, który wisi do dnia dzisiejszego. Kiedy w Kazimierzu powstał budynek Stowarzyszenia Architektów Polskich wszyscy znajomi zachęcali Edmunda, aby podczas letniego pobytu zajmował wygodny i nowoczesny pokój, ale on zawsze odmawiał, bo wolał mieszkać w skromnych warunkach “po ludziach”. W miasteczku był znany z tego, że lubił wieczorne przechadzki po wąwozach. Niemal zawsze towarzyszyła mu grupa znajomej młodzieży, dzieci i dorosłych. Edmund John był człowiekiem bardzo dowcipnym. Rozśmieszanie ludzi było jego pasją. Im bardziej ktoś śmiał się z jego żartu, tym większą miał z tego radość.

Jeszcze przed wojną pan Edmund zachwycił się słynnym palindromem Juliana Tuwima, czyli zdaniem, które czytane w przód i wspak brzmiało identycznie: “kobyła ma mały bok”. Zainspirowany sam zaczął tworzyć palindromy. Pierwsze z nich powstały prawdopodobnie w Kazimierzu, na kawiarnianych serwetkach w Rynkowej”. Pan Edmund najpierw wybierał literę, która była osią i do tej litery dodawał kolejne litery – te same z prawej i lewej strony. Nie było to łatwe, bo trzeba było to robić w taki sposób, żeby zdanie miało sens. np. “Ada raportuje, że jutro parada”, “Ale uda szałowe me! – woła z sadu Ela”, “A narodowi piwo do rana”. Z czasem palindromy stały się wielką pasją profesora Johna. Stworzył ich ok. 2500 tysiąca, , co stawiało go niewątpliwie w światowej czołówce autorów.  W 2006 roku syn artysty, Jacek, zgromadził je w książce pt.  “Palindromy pana Johna”.

Palindromy Edmunda Johna stały się inspiracją dla zespołu “Dziady Kazimierskie”, który w swojej piosence złożonej z palindromów określa je jako „skarby kazimierskiej rasy”.

Mieszkańcy Kazimierza i stali bywalcy dobrze znali przygarbioną sylwetkę starszego pana w baskijskim berecie, spacerującego po rynku z laską i nieodłączną fajką w ustach lub pijącego kawę w “Rynkowej”. Artysta jako jeden z pierwszych odkrył Kazimierz dla studiów malarskich i pokochał to magiczne miasteczko, w którym życie toczyło się w symbiozie kultury chrześcijańskiej i żydowskiej. Był jednym z ostatnich twórców pamiętających „szalone lata” międzywojennego Kazimierza. Osoba profesora stała się legendą jeszcze za jego życia”

Agnieszka Stelmach

(w artykule wykorzystano zdjęcie ze strony internetowej „wkazimierzudolnym.pl”)

Daniel de Tramecourt

Daniel Jerzy de Tramecourt – malarz, grafik, rysownik i rzeźbiarz. Urodził się w 1950 roku w Lublinie, gdzie uczęszczał do liceum plastycznego. Nie ukończył jednak żadnej uczelni artystycznej. Przez jakiś czas współpracował z teatrem lalek w Szczecinie, co wywarło wpływ w jego późniejszej twórczości. Jako artysta działał od 1968 roku. Po raz pierwszy przyjechał do Kazimierza Dolnego w końcu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jego pojawienie się dodało nowego blasku w świecie kazimierskiego malarstwa. Ukazywał bowiem trochę nierealne postaci z różnymi akcesoriami na tle lekko zdeformowanego miasteczka. W Kazimierzu Dolnym talent Daniela znalazł wyjątkowo podatny grunt. Przez kolejnych 30 lat był barwną postacią życia towarzyskiego i artystycznego miasteczka. Szczególnie płodne twórczo były lata 80. XX wieku, kiedy jego malarstwo było najsilniej osadzone w tutejszych realiach. Będąc w Kazimierzu często mieszkał i tworzył w willi Renia, którą artyści nazywali Hotelem Lambert. Początkowo sprzedawał swoje obrazy w jedynej istniejącej galerii “pod chmurką” w rynkowych podcieniach, u pana Edka zwanego “Siwym”. Czasami rozwieszał akwarele na drewnianym parkanie otaczającym remontowane w tym czasie Kamienice Przybyłowskie. Wszystkie swoje prace sprzedawał praktycznie “od ręki”. Daniel Tramecourt lubił królować na rynku. Nie potrafił odizolować się od ludzi i tworzyć tylko w zaciszu pracowni. Uwielbiał przesiadywać w kawiarni “Rynkowa”. Był autorem strony graficznej jadłospisów i tabliczek informacyjnych, m.in. z napisem “alkohol szkodzi zdrowiu”. Na zawsze wpisał się  w historię tego lokalu, któremu większość artystów ofiarowywała na pamiątkę swoje prace. Ekscentryczne i kontrowersyjne życie towarzyskie nie przeszkadzało Danielowi w rozwoju artystycznym. W 1988 roku Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym zorganizowało autorską wystawę Daniela Tramecourt w Galerii Letniej. Dla niespełna czterdziestoletniego artysty był to duży sukces i nobilitacja, tym bardziej, że odwiedziły ją tłumy turystów. W tym samym roku otworzył swoją pierwszą Galerię Autorską “Daniel” w kamienicy pani Tomczykowej (obecnie znajaduje się tutaj Galeria Rozmaitości). W 1995 roku powstała jego nowa galeria w lokalu przy ulicy Rynek 2. Po kilku latach artysta przekazał lokal Cezaremu Garbowiczowi, który założył tam Galerię “Bohema”. To w niej narodził się pomysł powołania do życia Kazimierskiej Konfraterni Sztuki. Daniel był jej współzałożycielem i jednocześnie osobą, która poprzez swoją obecność i twórczość odcisnęła na Kazimierzu trwałe piętno.

Wybitny malarz tak pisał o Kazimierzu Dolnym: “Kazimierz jako miejsce to od lat tło epicentrum moich zainteresowań. Daje mi mocne oparcie w kontynuacji pracy już od ponad ćwierć wieku. Jest punktem wyjścia i odniesienia, w nie tak może już dosłownym znaczeniu, jak na początku mojej przez Miasteczko adopcji, a bardziej poprzez różnorodne znajomości, konfidencje i przyjaźnie z osobami, które tworzą nieustannie dopisywaną historię Kazimierza. W moim rozumieniu geniusz miejsca kazimierskiego to w pierwszym rzędzie ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie.”

Kochał to miejsce i wszyscy o tym wiedzieli! W 2002 roku w zaproszeniu na swoją wystawę w Galerii “Bohema” napisał tak:

“To, że po mapie licząc kilometry niekiedy oddalam się od Kazimierza lub zbliżam niebezpiecznie blisko, to nie znaczy, że nie jest mi to miejsce ojcowizną”.

W tym samym roku został filmowym bohaterem kultowego filmu “Abudibi Abudabi” w reżyserii Cezarego Garbowicza i Tomka Szczykutowicza. W 2005 roku Daniel Tramecourt ciężko zachorował i już do końca życia był skazany na wózek inwalidzki. Konfraternia zorganizowała dla wybitnego malarza aukcję, a zebrane fundusze przeznaczyła na rehabilitację. Ostatnia kazimierska wystawa Daniela odbyła się w 2013 roku w Galerii “Mit”, ale autor nie był już w stanie na nią dotrzeć. Zmarł 27 stycznia 2015 roku w wieku 65 lat. Zgodnie z ostatnią wolą został pochowany na kazimierskim cmentarzu na tzw. górce. Spoczywa obok dwóch znakomitych malarzy: Jana Stanisława Łazorka i Wojtka Kosowskiego.

Daniel de Tramecourt pozostawił w dorobku tysiące rysunków, kilkadziesiąt obrazów i szkicowników, w których notował swoje przemyślenia o sztuce i życiu.

Agnieszka Stelmach

 

 

Prof. Tadeusz Pruszkowski

W 1923 roku profesor Tadeusz Pruszkowski, wykładowca rysunku i malarstwa na warszawskiej ASP, po raz pierwszy przywiózł swoich studentów na plener do Kazimierza Dolnego, w którym później wybudował sobie dom i pracownię. Klimat urokliwego miasteczka tak bardzo przypadł im do gustu, że letnie warsztaty malarskie stały się coroczną tradycją. Prof. Pruszkowski był dla uczniów serdeczny i przyjacielski. Nigdy nie narzucał im swojego punktu widzenia i szanował ich indywidualizm. Nic więc dziwnego, że był przez nich uwielbiany! Po pracowitym dniu zapraszał młodych malarzy do swojej willi usytuowanej na zboczu Góry Trzech Krzyży, naprzeciwko Zamku i Baszty. Najczęściej przy ognisku omawiano różne wydarzenia artystyczne i dyskutowano. Obrazy prezentowane na wystawach poplenerowych wzbudzały coraz większe zainteresowanie Kazimierzem Dolnym, a prof. Pruszkowski słusznie był uważany za odkrywcę zabytkowego miasteczka nad Wisłą. To on sprawił, że Kazimierz stał się obowiązkowym ośrodkiem dla niemal każdego artysty. W 1925 wspólnie z miejscowym księdzem, Stanisławem Szepietowskim, założył Towarzystwo Przyjaciół Kazimierza, którego celem była poprawa urządzeń komunikacyjnych oraz ochrona zabytków. Prof. Pruszkowski uczynił wiele, aby zaangażować w działalność na rzecz miasta znane osobistości elity warszawskiej. W 1926 roku zrealizował w Kazimierzu Dolnym film „Szczęśliwy wisielec, czyli Kalifornia w Polsce”. Przygodna ekipa filmowa wypożyczyła kamerę i taśmę filmową z Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. W roli operatora zadebiutował sam profesor, głównych bohaterów zagrali jego studenci, a statystami byli mieszkańcy miasteczka. W rezultacie powstał film pełnometrażowy o miłosnych perypetiach młodych malarzy, który w grudniu 1926 r. wyświetlano w warszawskim kinie „Splendid”. Chociaż taśmy filmowe spłonęły w czasie wojny, z zachowanych recenzji i wspomnień można odtworzyć zarys zapomnianej produkcji. W 1938 roku Tadeusz Pruszkowski otrzymał honorowe obywatelstwo Kazimierza Dolnego. Po wybuchu wojny wraz z rodziną wyjechał do Warszawy. W nocy 30 czerwca 1942 r. został aresztowany przez gestapo. Podczas transportu z Alei Szucha na Pawiak podjął dramatyczną próbę ucieczki i został zastrzelony. W październiku 1963 roku w kazimierskim domu Tadeusza Pruszkowskiego odbyła się uroczystość wmurowania tablicy pamiątkowej. Trzeba wspomnieć, że okazała willa – potocznie nazywana niegdyś kasztelem Prusza – powstała w 1936 roku według projektu Lecha Niemoyewskiego. Dawna siedziba malarii – pierwszej letniej szkoły artystów skupionych w założonym przez prof. Pruszkowskiego Bractwie św. Łukasza – na dobre wpisała się w architekturę miasteczka. Wysoka budowla ma kształt średniowiecznej baszty. Jest wykonana z kazimierskiego wapienia z podcieniowymi arkadami i tarasem widokowym na dachu. Dom był pomyślany jako miejsce powstawania płócien o dużych rozmiarach. To tutaj artyści z Bractwa św. Łukasza namalowali cykl obrazów na wystawę światową w Nowym Jorku. Budynek został opisany przez Marię Kuncewiczową w „Dwóch księżycach”. W jego wnętrzach realizowano także zdjęcia do filmu „Nad rzeką, której nie ma” w reżyserii Andrzeja Barańskiego. 

Agnieszka Stelmach

Zdj. pochodzi z albumu „W Kazimierzu nad Wisłą” w oprac. Konrada Nawrockiego