Skip to content Skip to left sidebar Skip to footer

Tag: zwyczaje

Sylwestrowe i noworoczne zwyczaje na Lubelszczyźnie

Na Lubelszczyźnie od dawien dawna obchodzono bardzo uroczyście ostatni dzień starego roku i pierwszy nowego. W sylwestrowy poranek młodzież robiła starszym różne psikusy np. zdejmowano z zawiasów furtki, chowano różne przedmioty, drzwi chat zastawiano pniem i żądano „okupu” za jego usunięcie. W pierwszym dniu Nowego Roku najważniejsze było najedzenie się do syta i dobry humor. Miało to związek z przepowiednią na najbliższe dwanaście miesięcy. W tym dniu wszyscy starali się dużo jeść i być uśmiechnięci, a w ich kieszeniach musiały zadźwięczeć chociaż dwie monety, aby przyciągnąć dostatek. Na lubelskich wsiach organizowano przedstawienia noworoczne. W inscenizacjach występował Stary i Nowy Rok. Osoba odgrywająca Stary Rok była przebrana za zgarbionego staruszka odzianego w kożuch i obwieszonego grochowinami. Młody i radosny Nowy Rok przeganiał zmęczonego starca, który odjeżdżał na wozie w siną dal. Noworoczne inscenizacje skupiały zazwyczaj wszystkich mieszkańców wsi. W Nowy Rok dzieci wędrowały po domach i śpiewały pod oknami. Życzliwi gospodarze częstowali je pszennymi rogalikami w kształcie zwierząt, tzw. szczodrakami. Rolnicy obsypywali się owsem, życząc sobie na przyszłość obfitości chleba. Od Nowego Roku rozpoczynał się karnawał zakończony tzw. ostatkami lub kusymi dniami. W ludowej tradycji karnawał sprzyjał zawieraniu bliższych znajomości. Urządzano wtedy zakrapiane gorzałką zabawy taneczne, które trwały do białego rana, a w domach dziewcząt pojawiali się kawalerowie ze swatami.  

Dziś zabawy sylwestrowe i noworoczne wyglądają inaczej, ale – tak jak dawniej – wszyscy witamy uroczyście Nowy Rok i życzymy sobie wszelkiej pomyślności!

Agnieszka Stelmach

Dawne zwyczaje wigilijne na Lubelszczyźnie

Na terenach Lubelszczyzny okres Bożego Narodzenia nazywano popularnie Godnimi Świętami. Dzień wigilijny, poza przygotowaniami do wieczerzy, wypełniony był wieloma wróżbami na nadchodzący rok. Mali kolędnicy chodzili po domach, składali życzenia i śpiewali pastorałki, a w zamian dostawali łakocie. W Wigilię można było pracować tylko do zachodu słońca, później nie wykonywano już żadnych ciężkich robót. Od wczesnego ranka kobiety szykowały tradycyjne potrawy na wieczerzę. Przez cały dzień obowiązywał ścisły post. Na Lubelszczyźnie gospodynie gotowały nieparzystą ilość postnych dań: z pola, z lasu, z łąki i z wody. Na wigilijnym stole musiały znaleźć się: barszcz z mąki owsianej lub żytniej, kasza, kapusta z grochem, pierogi, kutia z pszenicy z cukrem, orzechami i miodem, pieczona lub gotowana ryba, kompot z suszonych jabłek i śliwek, jagły, kluski pszenne z makiem lub olejem. Chętnie podawano także pierożki z makuchami konopnymi lub kapustą. Ryby, które współcześnie są podstawowym daniem wigilijnym, pojawiły się na stołach o wiele później niż tradycyjne potrawy ze zbóż, warzyw, grzybów i owoców. Początkowo ryby jadano podczas wigilii tylko w klasztorach i na dworach. W domach na Lubelszczyźnie bardzo przestrzegano jednej zasady: do stołu musiały zasiąść pary biesiadników, ponieważ nieparzysta liczba osób wróżyła śmierć komuś z ich grona. Na rogu stołu ustawiano wolne nakrycie przeznaczone dla dusz zmarłych, które w każdej chwili mogły przyjść w odwiedziny. Ich przybycie miało zapewnić urodzaj w kolejnym roku. Podczas świąt Bożego Narodzenia obrazy na ścianach przystrajano gałązkami jodły, świerku lub kwiatami z bibuły. Tradycyjną dekoracją był pająk, zwany podłaźnikiem, czyli zawieszona na suficie ozdoba ze słomy, bibuły i fasoli. Wszyscy wierzyli, że taka ozdoba zapewni rodzinie miłość oraz ochroni przed chorobami i nieszczęściami. Na stole pod obrusem umieszczano siano w intencji dobrych urodzajów i pomyślności dla domowników. W kącie izby gospodarz stawiał snopek żyta, owsa lub pszenicy. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku w polskich domach pojawiły się choinki stanowiące odzwierciedlenie rajskiego drzewa dobra i zła, pod którym rozpoczęła się historia ludzkości. Wieczerzę wigilijną – nazywaną pośnikiem, wiliją lub kolędą –  rozpoczynano wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdy. Po wspólnej modlitwie łamano się opłatkiem. Jako pierwszą potrawę zjadano kutię. Odbywało się to na stojąco, aby w ten sposób odgonić boleści krzyża. Kolejne dania jedzono w milczeniu ze wspólnej miski. Zgromadzeni przy stole musieli spróbować każdej potrawy, aby nie zabrakło jej podczas następnych świąt. Ze wszystkich dań odkładano po łyżce do naczynia stojącego przy stole. Po wigilii resztki jedzenia, zabarwiony opłatek i siano spod obrusa zanoszono do stajni i dzielono między zwierzęta. Ponoć o północy przemawiały one ludzkim głosem. Na Lubelszczyźnie wierzono również w cudowną przemianę wody w wino. Po kolacji kobiety przynosiły ze studni wodę, którą pili wszyscy domownicy. Miało im to zapewnić zdrowie w Nowym Roku.

Agnieszka Stelmach